" Some people think football is a matter of life and death. I don't like that attitude. I can assure them it is much more serious than that ". - Bill Shankly
   
  Żar Tropików Futsal Team
  Wiosna 2009 / Żar Tropików - Kaka Demona 2:1
 



                             Żar (t) z Tropików !!

Czyli Kaka Demona zwyciężona !!
  
04-05-2009 przyszło nam zmierzyć się z zespołem o bardzo oryginalnej nazwie „Kaka Demona” :) W dotychczasowych 4 spotkaniach zespół ten nie zaznał jeszcze porażki, notując 3 zwycięstwa i remis 2:2 w meczu na szczycie z silnymi Kuźnikami. Przed meczem z nami rywal okupował 4 miejsce w tabeli, przy naszym 5 miejscu. Czyli był to dla nas klasyczny mecz o 6 punktów, w którym niestety dla Kaki wybiliśmy im w tym sezonie sny o potędze  W ostatnich bowiem dwóch meczach demoniczny zespół stracił aż 5 punktów, co przy komplecie zwycięstw liderujących Szpilmacherów nie pozostawia złudzeń, że o mistrza już raczej Kaka nie zagra. Podobnie zresztą jak i my  Rywale doprawdy musieli się choć troszkę zdziwić, kiedy po zeszłotygodniowych bęckach 2:6 z Pracownią Project, bardzo szybko doszliśmy do siebie i pokazaliśmy, że bronić potrafimy jednak bardzo dobrze, tudzież bardzo przeszkadzać w grze :) Chcę tu wszystkich zainteresowanych czytających o naszych wyczynach poinformować, iż nasze porażki 0:5 ze Szpilmacherami i wspomniana 2:6 z Pracownią wypadły akurat w dniach, gdy biometr fizyczny naszych zawodników znajdował się wyraźnie pod kreską ;) O czym zapewne będziecie mieli wątpliwą okazję się przekonać, choć nie mówię, że już więcej taki biometr się nie pojawi  Więc ktoś może mieć farta
Myślimy, że po analizie tychże porażek, Kakowy beniaminek podszedł do meczu z nami na zbyt wielkim luzie, a potem było już za późno J Mimo iż w meczu padły tylko 3 bramki, to stał on na całkiem niezłym poziomie. Oczywiście nie będziemy tu pisać, że byliśmy lepsi, gdyż piłkarsko Kaka prezentowała się lepiej, choć tylko do 20 metra przed naszą bramką :D Nauczeni bolesną porażką, nie biegaliśmy z przodu jak zagubione owieczki bez swego pasterza ( Miara WRÓĆ!! ), lecz kryliśmy dopiero od swojej połowy, pozwalając prowadzić rywalowi grę, co im fajnie wychodziło, dopóki podawali do swoich nieobstawionych zawodników. Problemy zaczynały się właśnie 5 metrów przed polem karnym, gdzie kasowaliśmy każdą akcję, a indywidualne próby przejścia naszych obrońców, kończyły się tym, czym dla odkrywczych pionierów Hernana Corteza próby przedarcia się przez tropikalne gąszcze i bagna, gdzie stopa białego człowieka nigdy nie stąpała wcześniej – czyli mówiąc już zwięźle – niepowodzeniem. Nawet gdy jakoś heroicznie udało się przejść jednego obrońcę, natychmiast trafiał na kolejne chaszcze i gęstwinę nóg. Strzały z dystansu, gdy już ich próbowali, mijały bramkę Olivera w tak zwanej bezpiecznej odległości. Trzeba przyznać, że świetny mecz rozgrywał Yarecki, wyprzedzał, wybijał, po prostu grał w piłkę dzisiaj
Rywal w pierwszej bezbramkowej połowie miał tylko jedną szansę na gola, gdy to niby strzał niby lob opadł na poprzeczkę bramki Olivera po jednym z naprawdę nielicznych nieporozumień naszej defensywy. W pierwszej połowie my także jakoś nieszczególnie z przodu konstruowaliśmy ataki, ale najlepsze dopiero miało nadejść. Oto w początkowej fazie drugiej połowy, Kaiser dostał mocną kosę 10 metrów przed polem karnym rywala i gdy Kaka ustawiała mur i defensywę, Kaiser szybko się pozbierał ( prawdziwy zuch :) ) i zagrał w pole karne do Jarka Polaka, który nota bene właśnie tego dnia obchodził swoje urodziny ( STO LAAAAAAAAAAAAT !! ) i sprawił sobie najlepszy możliwy w tej chwili prezent, a mianowicie przyjął podanie Kaisera tułowiem i mimo iż był dokładnie plecami do bramki, a bramkarz rywali go tam próbował faulować, ten świetnie się zastawił i jak nie lutnie z lewej nogi z półwoleja po długim rogu :> Oczywiście pojawiły się protesty, że niby faul na bramkarzu, ale to sam bramkarz wyszedł poza 5 metr, czyli swą świątynie i jeszcze skrobał Jarka po Achillesach :) Więc mamy 1:0, sensacją zapachniało na Kuźnikach. I zaczęły się lamenty zawodników Kaki, szkoda… nagle się zorientowali, że czasu niewiele, trzeba gonić.
No i przy każdym twardszym kontakcie, gdy padł któryś na glebę, zaczynało się głośne użalanie i pretensje, co dziwne, dopiero po stracie bramki, a co jeszcze dziwniejsze, rywale ułomkami nie są, raczej konkretna postura :) Było nawet przez chwilę za ostro po wymianie uprzejmości, ale sędzia stanął na wysokości zadania. Mam nadzieję, że teraz rywale na chłodno przyznają nam rację, że żadnych złośliwości w tych faulach nie było, a ostrzej zdecydowanie gra wyglądała podczas ich meczu z Kuźnikami. No ale w tak zwanym międzyczasie Maziak z Ahmedem zrobili piękną akcję w tak zwanym podwójnym trójkącie :) Ahmed dostał piłę na środku boiska i pierwszej piły odegrał w trójkącik do uciekającego niczym rączy jeleń Maziaka, który urwał się rywalowi. Ahmed sam pobiegł także za akcją i okazało się, że było baaaardzo warto, gdyż Grzesiu wyprzedził jeszcze jednego rywala wbiegając w pole karne przy linii bocznej i na pamięć odegrał ( z dziurą!! ) po ziemi piłę do Ahmeda rysując drugi trójkąt tejże akcji, ten wziął zamach lewą nogą, czym zmylił obrońcę robiącego wślizg i strzelił prawą obok zdezorientowanego bramkarza :D Więc 2:0 i jest dobrze. I tu ponownie mieliśmy do czynienia z kilkoma werbalnymi oznakami niezadowolenia przez naszego przeciwnika, jednak sędzia nadal czuwał i prowadził spotkanie bardzo dobrze. I po raz kolejny strzały dystansu raczej były niecelne lub jak zwykle Oliver pewnie bronił i długimi wyrzutami uruchamiał sążne kontry, którym brakowało jednak dokładności lub były szybko kasowane przez obronę rywala. Teraz staraliśmy się raczej głupio nie biegać tylko trzymać piłę jak najdłużej i najdalej od pola karnego. A że Oliver za dużo roboty nie miał, to zadbał o nią jego własny brat, gdy na 4 minuty przed końcem wykosił rywala w polu karnym i sędzia słusznie wskazał na wapno. Pewny strzał i jest 2:1, ale tylko 4 minuty do końca :) Napastnicy rozeszli się szeroko, dostawali dobre piły od bramkarza, zastawiali się, lub byli faulowani, czas leciał, a rywal już raczej wstrzeliwał piłkę w pole karne na tak zwaną aferę, gdyż zasieki były zastawione bardzo solidnie.
Podsumowując – twardy mecz, zwłaszcza z naszej strony , a jak mawiał klasyk, wygrywa nie lepszy, a ten kto bardziej chce wygrać i w sumie tak to chyba wyglądało. Fajnie gra rywal technicznie, dużo biegają, ale dzisiaj – co z tego :) Twardym trza być  Demon się mocno sparzył w tropikalnym gąszczu   

Serdeczne dziękujemy organizatorom, za miłą niespodziankę, którą otrzymaliśmy po meczu za pokonanie Kaki i sprawienie tym samym niespodzianki, choć nie bójmy się wielkich słów - sensacji, którą to niespodzianką był szampan marki Cin Cin   Zdrówko !!

Po takim meczu można tylko rzec: Poczucie alienacji maleje, poziom zajebistości wzrasta


Żar z szampanem, stoją od lewej: Oliver, Bobo, Kaiser, Ahmed i Wajha.










 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (10 wejścia) tutaj!  
 
Dziękujemy za odwiedziny i zapraszamy ponownie :) Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja